Zasada, że tylko chętni mają odrabiać prace domowe, to bezsensowna rewolucja, zakomunikowana w ciepły, ale arogancki sposób. Oczywiście warto ograniczyć pracę dzieci w domu i sprawić, by miała sens. Ale lepiej to zrobić tak, jak proponował RPO Adam Bodnar
Owszem, aczkolwiek problem jest bardziej złożony. Rodzice często nie potrafią pomóc dzieciom w lekcjach, wychowawczynie tak. Więc dzieci mają szansę się nauczyć. Ale bez zadań domowych ja będę mieć dodatkową pracę żeby dzieci poduczyć - będę musiała na bieżąco znać program z 4 klas z 5ciu szkół (bo świetlica jest osiedlowa a na osiedlu szkół kilka). Kiedy mam to zrobić? Skończy się tak, że w domu będą nadrabiać zaległości dzieci rodziców o wysokich zdolnościach intelektualnych a te z rodzin o mniejszych zdolnościach nie będą miały jak wyrównać zaległości. Bez zmniejszenia podstawy, wymagań egzaminacyjnych i rywalizacji szkół to będzie bagno nierówności :(